Wywiad z Matanem Sumińskim po koncercie 24.10.2009r. w Centrum Chrześcijańskim „NOWE ŻYCIE” w Gdańsku przeprowadził Piotr Aftanas

– W tym roku Wasz zespół obchodzi 30-lecie istnienia. Czy chcecie to w jakiś sposób uczcić?

– Miałem takie plany ale pierwsi założyciele Pomocy Duchowej są zbyt zajęci zawodowo, by robić próby i dać jakiś wspólny koncert… ale jeśli Bóg da może…

– Jakie są Wasze wrażenia z pobytu i koncertu w Gdańsku?

– Najpierw zasmuciło mnie to, że przyszło tylko mniej więcej 30% czlonków zboru… myślałem że w tak dobrze prowadzonym zborze i po tak dobrej reklamie bedzie lepiej… no trudno, teraz chyba trzeba być znanym z telewizji itp. wtedy całe zbory przychodzą… z drugiej strony koncert był super bo odczuwałem obecność Ducha i namaszczenie… bardzo też czułem jedność duchową z pastorem Marianem, gdy między utworami mówiłem co miałem, jak wierzę, od Pana na sercu… to dodawało mi wiele sił i radości…

– Muzyka jest jedynym źródłem Waszego utrzymania. Kiedy i dlaczego tak zdecydowałeś?

– Najpierw pracowałem zawodowo (z zawodu jestem pielegniarzem dyplomowanym ale tez pracowałem w innych miejscach)… potem przez kilka miesięcy co roku, od chyba 1996, graliśmy z Dorotą w Niemczech na ulicach i w restauracjach chodząc z kapeluszem i proszac o ofiarę (graliśmy tylko chrześcijańskie pieśni)… to co zarobiliśmy musiało nam starczac na cały rok bo ja już musiałem zrezygnowac z pracy zawodowej… Dorota miała już czasami guzki na gardle i nawet krwawiły z głosnego śpiewania… chyba w 2001 roku powiedzieliśmy „dosyć” i prosilismy Boga by dał nam wyżyć z grania chrzescijańskiej muzyki w Polsce – albo idziemy do normalnej pracy… trudno… Pan Bóg do tej pory nam blogosławi przez serca i ręce ludzi w różnych zborach… kiedy mamy zaproszenia na koncerty i zamówienia na płyty wtedy nie ma problemów z utrzymaniem… jesteśmy każdego tygodnia zależni od Łaski Boga… nigdy nie wiemy, co będzie za tydzień, czy przyjdzie zamówienie czy nie… ale to jest moim zdaniem bardzo dobra zależność dla takiego zespołu jak my, bo jesteśmy zależni od Niego i On decyduje o naszym życiu i utrzymaniu finansowym… Maniek pracuje zawodowo i czasami z nami gra, a Łukasz dorabia też trochę jako stolarz artystyczny, ale jego główną pasją jest też granie i mówienie o Bogu Ojcu i Jezusie Panu…

– Czy Ty i Dorota kształciliście się muzycznie w jakiś sposób?

– Dorota troche grała w podstawowej szkole muzycznej na akordeonie ale… ja jestem zupełnym samoukiem, a w starych czasach grałem na perkusji… Maniek tez jest samoukiem a Łukasz trochę uczył sie gry na pianinie w szkole muzycznej…

– Opowiedz coś o członkach zespołu, którzy byli w Gdańsku – Mańku i Łukaszu.

– Łukasz grał już ze mną jako nienawrócony człowiek, choć sympatyk chrześcijaństwa od pierwszych płyt nawróconej Pomocy Duchowej, czyli od ok 1991 roku … miał wielkie problemy z alkoholem itp. sprawami… żona jego nawróciła się dawno i cała rodzina wołała przez wiele lat o niego… HalleluJAH – po wielu latach w 2003-2004 roku Łukasz nawrócił sie całym sercem… Maniek – były nałogowy alkoholik, kryminalista… to cud kim jest dzisiaj … wejdźcie na jego stronę www.damyrade.net

– Jesteś autorem tekstów i muzyki do większości piosenek. Co Cię inspiruje duchowo i jakie są Twoje wzorce muzyczne? Czy słuchasz tylko wykonawców chrześcijańskich?

– Słucham tylko i wyłącznie wykonawców chrześcijańskich, bo jestem zobowiazany jako dziecko Boże, by nie truć się muzyką i demonami tego świata, które opanowały całą tę muzykę… największe wrażenie duchowe i muzyczne zrobili na mnie tacy wykonawcy jak: John Michael Talbot, Lamb, Michael Card, Phil Keaggy, Hosanna, Don Potter, Koinonia, New Generation z Łotwy… a z Polskiej muzyki to Miriam Wojnar, Inigo, Bogumił Rylewicz, 2TM 2;3…

– Jaki był stosunek Twoich rodziców do Twoich pomysłów na życie np. gdy byłeś hippisem lub w ruchu Hare Kriszna?

– Miałem super rodziców, wspaniałe dzieciństwo (mama juz nie żyje)… zawsze martwili sie o mnie… mieli dużo miłości do mnie i mych pomysłów, choć wiadomo – czasami nie wytrzymywali, ale ich miłość powodowała, że nie musiałem na nic odreagowywać np. na brak miłości i dlatego szybko mogłem szukac Boga…

– Jak poznałeś Dorotę? Jakie macie zasady w Waszej rodzinie, w wychowywaniu dzieci?

– Poznaliśmy sie w czasie nagrywania płyty Yeshua na której ja śpiewałem – rok 1996… ona przyjechała gościnnie z Krotoszyńskim Chórem Kameralnym… potem przez przyjaciela Jacka który ją znał poznaliśmy się bliżej… Jeśli chodzi o zasady to ja bardzo staram sie być głowa rodziny a ona bardzo stara sie być uległą żoną… i powiem ci ku zaskoczeniu że to nam jeszcze nie wychodzi dobrze ale ufamy że Bóg…

– Często zaglądasz do Biblii?

– Kiedyś czytałem bardzo dużo… teraz raczej biorę jakąś myśl z Biblii czy fragment i dużo rozmyslam nad tym…

– Kiedy przeżyłeś chrzest Duchem Świętym?

– 3 miesiące po nawróceniu w 1983 roku w Wiśle, gdzie pastorem wtedy był Michał Chydzik, do którego miałem i mam przeogromny szacunek…

-Podczas pobytu w Niemczech Dorota dostawała propozycje występowania w profesjonalnych kapelach. Nie chcieliście z tego skorzystać? Czy nie chciałbyś podpisać kiedyś kontraktu z jakimś komercyjnym wydawnictwem?

– Tak, Dorote doceniało wielu ludzi i jakieś propozycje były… nie bylo jednak nigdy problemu dla kogo i o czym grac i śpiewac… jeśli chodzi o kontrakt to ja widze że takie komercyjne kontrakty czesto bardzo osłabiaja ducha muzyków i ich namaszczenie… to bardzo niebezpieczne… wolimy być zespołem Pana a nie komercji, nawet chrzescijańskiej i nie być przez nikogo zwiazanym… gdyby oczywiście teraz jakiś bardzo mądry i duchowy kontrakt ktos nam zaproponował to myślę, że będziemy potrafili odróżnić, czy to od Pana czy od zlego – daj Boże…

– Z czego w życiu jesteś najbardziej dumny?

– Z naszych cudownych dzieci i z wielu listów, w których ludzie dziekują za nasza muzykę, która była narzędziem w ręku Wszechmogącego Boga!!!

– Czego nie lubisz w swoim charakterze?

– Jestem zbyt nerwowy i czasami zbyt wrazliwy…

– Jakie macie marzenia?

– Ja zawsze marzyłem o chrześcijańskiej „komunie, wspólnocie” muzyczno-ewangelizacyjnej gdzieś pod lasem w górach i życiu na całego za Panem… Marzy mi się, byśmy grali i śpiewali z taką mocą Ducha na koncertach, by ludzie przeżywali obecność Boga płacząc z radości lub pokutując i nawracając się… to juz się dzieje, ale daleko do pełni w Duchu…